W pierwszej tego roku odsłonie Kawiarenki Literackiej gościliśmy Annę Piwkowską, poetkę i eseistkę. Autorkę jedenastu tomów poetyckich – m.in.: „Farbiarka”, „Wyspa Nieborów”, „PO”, „Między monsunami”, powieści „Ślad łyżwy” inspirowanej biografią Georga Trakla oraz książek eseistycznych o poetkach: Annie Achmatowej („Achmatowa czyli kobieta”, „Achmatowa czyli Rosja”, „Wyklęta”), Marinie Cwietajewej („Poezja i miłość Mariny Cwietajewej”) oraz wydanej w 2021 roku książk biograficznej „Piękno i Piekło. Opowieść o Beacie Obertyńskiej”. Za powieść dla młodzieży „Franciszka” otrzymała nagrodę polskiej sekcji IBBY i Literacką Nagrodę m.st. Warszawy. Jej wiersze tłumaczone były m. in. na język angielski, włoski, rosyjski, niemiecki, hiszpański, kataloński, słoweński, hebrajski i publikowane w licznych antologiach. Jest członkinią polskiego PEN Clubu.
Spotkanie odbyło się 27 stycznia w sali widowiskowej Miejskiego Domu Kultury w Augustowie. Gospodynią wieczoru była Janina Osewska.
Kawiarenkowym wieczorom towarzyszy Konkurs Jednego Wiersza, którego laureatkami zostały panie: Maria Gładyszewska oraz Lucyna Jakubiak – Poręba. Poniżej publikujemy zwycięskie utwory. Nagrody dla wszystkich uczestników konkursu zostały ufundowane przez Fundację Słowo i Obraz oraz Annę Piwkowską.
Nagroda w Konkursie Jednego Wiersza, 27.01.2022 r.
Maria Gładyszewska
„Orzeł”
Krąży swobodnie
W rozedrganym upałem powietrzu
Chciałabym jak on
Z wysoka spojrzeć
Na pulsujący rytmem życia świat.
Niedaleko słychać pieśń zięby.
Skupić w spojrzeniu
Ścieżki codziennych zmagań
Dostrzec porządek
W chaosie.
Precyzyjny lot nurkowy ku zdobyczy.
Obserwować wzrost drzew
O koronach pełnych ptaków
Śmiałych i bezbronnych
Bez szans na ucieczkę.
Urwał się ptasi śpiew!
I tylko…
Cisza.
Gdybym mogła zobaczyć
jednocześnie źródło o i kres
meandrującej rzeki,
mogłabym objąć
tym samym spojrzeniem
narodziny i śmierć
uchwycić
nieuchwytne
Nagroda w Konkursie Jednego Wiersza, 27.01.2022 r.
Lucyna Jakubiak Poręba
„Zapiski z przedwiośnia”
Trzy kobiety nie stare, nie młode
Siedziały na werandzie
Zaskoczone słońcem
Zdumione, że im lata
Wciąż kradną urodę
A one niby czaple
Na podmokłej łące
Był luty
Rajska jabłoń też o wiośnie marzy
Słońce grzało. Śnieg tajał
Z wiosną im do twarzy
Piły wodę ze szklanek: błękitnej i lila
Woda była jak kryształ
Umykała chwila. I ptak cichutko dzwonił
– To jest ławka prawdziwa. Szkolna. Z kałamarzem
/ Każda szkolny kałamarz ogląda nieśmiało /
Pół wieku sobie stała jakby pełniąc straże
Dziś podpórką na graty i strudzone ciało
– Pamiętam – mówi druga
Nasz matematyk był bardzo nerwowy
Żonę miał porządną, a z synem kłopoty
Wciskał nam cztery działania do głowy
Kalkulator? Telefon?
Nikt nie marzył o tym
Ja – mówiła pierwsza – jak się wzbogacę
Zrobię balustradę, ale nie z żelaza
Żelazo jest banalne – jakieś kute róże
Nie chcę! I nie wyobrażam!
Trzecia rzekła przekornie:
– Nie usiedzę dłużej.
Chyba pójdę. Bo boli
Że też przyjść musiała
– Kto?
– Starość!
Hmm, starość
Brak perspektyw dla ducha
I udręka ciała
Słońce suszyło pranie: Obrusy i chusty
Szperała w śnieżnych splotach
Szlach i powłokach
– Co? Niemodne? Różne są gusty!
Jednej len, drugiej brokat
– A suknię Wam pokazać?
– Śliczna! Choć niemodna
Zielony welur, jedwab i koronka
Gasnący przepych lata
Lub soczysta łąka
Do tego zdjęcia – istne klejnoty:
Brosze, agrafy w kształcie motyla
Przedwiośnie niczym herold:
– Czy wiosna wie o tym?
Że luty zimę zdradził, a jej się przymila?
Piły wodę i gryzły owoc w czekoladzie
Brytan drzemał cichutko
Pachniało świeżością
Słońce na bladych twarzach
Pierwsze blaski kładzie
Rysuje nowe zmarszczki
Rzeźbi je z czułością
A żakiet pikowany był lżejszy niż obłok
I ten kolor! Nie fiolet, nie śliwka, nie lila
Raczej bzowy z bzów ciężkich, co gałąź wygina
I tak pachnie, aż dusi, gdy przechodzisz obok
Ach, przedwiośnie, przedwiośnie – niespokojna chwila
Świat dech wstrzymał, a z dachu kapie jak co roku
O słuszny ład w przyrodzie dbają kalendarze
I cóż trzem bohaterkom pozostało z marzeń?
Wiersz, splot i fotografie drobinek i kałuż
Każde źdźbło – mroźną kolią
Sopel – gmach z kryształu
Trzy kobiety dumały
Jak kawki na murku
Ulga i odpocznienie i myślom i ciału
Czas wracać. Z trudem wstały.
– Pójdziemy pomału!
Choć śnieg taje, wciąż ślisko na Twoim podwórku